środa, 13 września 2017

Pielęgniarstwo - dla kogo, czemu, po co...Ale siostry to Ty szanuj.


Jak mówi tytuł, "opiszę" teraz swój pierwszy kierunek studiów, który w moim przypadku okazał się kompletną klęską. Chciałam, starałam się, walczyłam, ale to nie było to. Za to jaki piękny to zawód i jak dużo dobrego można o nim powiedzieć...! Ale po kolei...


Jak to się stało, że trafiłam na pielęgniarstwo? 
Na blogu miało być bez osobistych historyjek, ale trochę napomknąć wypada, celem wyjaśnienia. Właściwie od trzeciej gimnazjum do połowy trzeciej liceum nie chciałam słyszeć o niczym innym niż lekarski. Weterynarię, jak już wspomniałam na instagramie, skutecznie (acz chwilowo) wybiła mi z głowy rodzina, do stomatologii jakoś mnie nie ciągnęło a cała reszta zawodów medycznych była "be" a co dopiero jakieś z medycyną niezwiązane. 
Dopiero w połowie trzeciej klasy dałam sobie łaskawie przetłumaczyć, że wyniki matur mogą wcale takie rewelacyjne nie być. Wtedy ułożyłam sobie listę - Lek, Lek-Dent, Weta, Położnictwo, Pielęgniarstwo. I stopniowo tę listę głupia skracałam. Najpierw wywaliłam Lek-Dent, bo wystarczy mi już doświadczeń z ludźmi nie myjącymi zębów, potem położnictwo bo jednak pracy tak dużo po tym kierunku nie ma, na końcu wywaliłam też (niestety) weterynarię, a czemu? A tego to ja nie wiem. Kto mnie ogarnie?
Czemu pielęgniarstwo? Bo mam dobrą znajomą, która jest aktualnie na piątym roku magisterki. Sposób w jaki wypowiada się o swojej pracy jest niesamowity. Wiecie to było takie "łaaaaał" przez Ł duże jak w reklamie Łowicza. Chciałam być jak ona. 
No i druga ważna kwestia, bardzo chciałam studiować blisko domu. Już od podstawówki zaklinałam się, że wszędzie tylko nie w Tym mieście. I niestety w Tym mieście głupia wylądowałam. Bo blisko. 
Także poszłam na Pielęgniarstwo wierząc, że zbawię świat i będę mieć blisko mamusię. Ale Batmanem nie jestem a o tej rzekomej bliskości opowiem przy okazji następnego postu.


Z czym właściwie się te studia je? 
Pewnie mówiłam to już wiele razy, ale powtórzę, że Pielęgniarstwo jest naprawdę piękne. Wiele osób idzie na nie z myślą poprawienia matury i to jest błąd. Miałam na roku sporo osób mówiących "ja tu tylko na chwilę"i z tych które poznałam bliżej - nie poprawiła żadna. Jest to kierunek bardzo absorbujący i zmuszający do wyrzeczeń pod wieloma względami. Nauki NIE jest mniej niż na innych kierunkach medycznych, dodatkowo jestem wielką przeciwniczką systemu 3+2 bo zbicie wszystkich najważniejszych rzeczy w 3 lata (podobno potem magisterka to pikuś ) okropnie odbija się na planie zajęć w którym od 8 do 17 to minimum, a i od 7 do 20 się zdarza. 
Wracając do samego kierunku - Pielęgniarka to osoba, która bez powołania sobie nie poradzi. Nie raz spotkałam się z opinią, że powołaniem rodziny nie wykarmisz, ale pracą której nienawidzisz też spełnienia marzeń nie osiągniesz. 
Pielęgniarka musi kochać ludzi. Jeśli uważasz - jak ja - że w ludziach najbardziej lubisz ich psy, to nawet o tym kierunku nie myśl. 
Pielęgniarka, taka prawdziwa a nie taka co pracuje z przypadku, jest kimś w rodzaju szpitalnego anioła.
Co znajdziecie na samych studiach? Trochę medycyny w pigułce na takich przedmiotach jak anatomia, mikrobiologia czy filozofia zawodu. Do tego przedmioty zawodowe - na pierwszym roku są to podstawy pielęgniarstwa - które nienadającym się dadzą porządnie w kość. Swoją drogą przyznam, że mnie się bardzo zajęcia z podstaw podobały, do momentu problemu łóżkowego, ale tę sprawę pominę. 
Komu polecam te studia? Osobom cierpliwym, wytrwałym i wolącym działanie praktyczne od rozwiązań teoretycznych. Pielęgniarka powinna (moim zdaniem, rzecz jasna ) umieć rozmawiać z ludźmi i być człowiekiem ugodowym. 
Minusy kierunku to na pewno problem z szacunkiem, w Tym mieście nie mają go do studentów nawet wykładowcy, którzy często są lekarzami i nie wiedzą co studenci pielęgniarstwa właściwie robią na uczelni. 

Nie opiszę wam przedmiotów, wykładowców i nie wypiszę niezbędnych rzeczy. Jeśli potrzebujecie, mogę dać namiar na świetną dziewczynę, którą poznałam na tych studiach i która w przeciwieństwie do mnie przetrwała pierwszy rok i wie, że chce to robić. 


Dlaczego ja zrezygnowałam?
Z powodu braku tych cech, które uważam za niezbędne u pielęgniarki. Cierpliwości, oddania ludziom (oglądając Grę o Tron płakałam jedynie na śmierci wilkora Sansy )... A może po prostu to wina Tego miasta, którego od zawsze nie lubiłam a które jest wyjątkowo niegościnne? Albo nie umiem w ścielenie łóżek?  Licho wie. W każdym razie nie narzekam, kilka miesięcy w domu mi się przydało, chociaż zaklinałam się, że nie ma opcji na żadne gap year. 

Wszystkich to czytających proszę o szacunek do zawodu Pielęgniarek. To one są z nami gdy się rodzimy i gdy umieramy, bez nich po prostu pozdychamy. 

Ps. Cały czas mam wrażenie, że o czymś wspomnieć zapomniałam. Ups.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz