środa, 13 września 2017

Słowem wstępu - Canis, po co ci ten blog, do cholery?

O tym, że Canis lubi się udzielać w internecie wiadomo od dawna. Pod wieloma nazwami, na masie różnych portali, grup i w przedziwnych środowiskach - wbrew pozorom, bycie wiecznym dzieckiem fandomów naprawdę zobowiązuje. A więc po co kolejny blog?


Blog ten nie jest blogiem samym w sobie. Jest po prostu dodatkiem do studygrama, na którym będę pisać dłuższe posty. Jednak nie o wątpliwej jakości notatkach,  marudzeniu na bezsens istnienia i ciężkim losie studenta tu będzie. Od tego jest instagram i tam zostanę przy krótkich i bardziej osobistych postach, mających mnie zmotywować lub pozwolić na ujście żali (wydaję się marudna? Hej, realnie jestem raczej panikującą optymistką, to nie tak miało wyjść! ).


Macie jakieś pytania? Piszcie - tu, czy na instagramie.
Chcecie, żebym się wypowiedziała na jakiś temat? Jak wyżej.
Zanim to jednak zrobicie, lojalnie ostrzegam, że maturę napisałam średnio (bo jestem etatowym leniem i naprawdę mało co się uczyłam ), pielęgniarstwo przerwałam po miesiącu, weterynarię dopiero zaczynam, diety jakoś mi nie wychodzą (po zrzuceniu 20 kilogramów wróciło 10 i jakoś nie chce sobie iść ), moje życie towarzyskie woła o pomstę do nieba i do tego wszystkiego jestem panikującą na widok pająka mieszczuszką. Ale mam dwa psy i dużo czytam, tak na swoją obronę.
W każdym razie żadnym autorytetem, kołczem Majkiem, przewodnikiem, mentorem i senpajem dla was nie będę. Ale MOŻE uda mi się być dla was ciekawostką. Uwielbiam bycie ciekawostką, serio.


W przyszłości chciałabym być jak James Herriot - ja wiem, że ten pan skutecznie wybił swojej córce marzenie o weterynarii, ale sam ostatecznie się przyznał, że mylił się co do roli kobiet w tym zawodzie. W każdym razie chciałabym zostać tym lekarzem od wsadzania łapy w żopy krów i napisać książkę. Może akurat o moich głupich wpadkach w czasie edukacji...? W końcu nieskromnie powiem, że w głupotach jestem mistrzem nad mistrzami.



Cytat w tym takim śmiesznym nagłówku oczywiście Herriota. Swoją drogą, powiedział on też, że nasz (no, mój przyszły) zawód daje nieskończenie wiele okazji do zrobienia z siebie idioty. Dla mnie idealnie.


Tu macie więc tego iście ważnego linka, żeby ktoś kto przybył tu przypadkiem mógł pooglądać jak udaję, że się uczę.



Czy coś jeszcze chciałabym tu dodać...? Mam w planach post o Pielęgniarstwie, recenzję książek Herriota, Trouta i Gamble oraz parę słów o tym, czy rzeczywiście wybór uczelni "blisko" domu jest taki fajny jak się wydaje.  I słowo harcerzyka ( którym byłam tydzień ) że do końca wakacji je napiszę.  


Kiski, lofki i forefki, kończę przynudzać i lecę ogarnąć gluteus maximus, gdyż albowiem MUSZĘ w końcu załatwić lekarza medycyny pracy. Oby tym razem nie był na urlopie. c: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz